Na zielono

1 listopada – „Dzień wszystkich śmieci”

Dwa tygodnie po jednym z najważniejszych, a w moim odczuciu też jednym z najpiękniejszych i najbardziej przytulnych świąt w roku, wybrałam się na cmentarz, by sprawdzić, czy wciąż zamiast Dnia Wszystkich Świętych i Dnia zmarłych, świętujemy „Dzień wszystkich śmieci”. Otóż świętujemy, z coraz większą pompą!

Bo my, Polacy umiemy i lubimy świętować. Jeszcze dobrze nie zgasły znicze na grobach, a z przestrzeni publicznej nie zniknęły państwowe flagi, a już w supermarketach przeceniane są pierwsze bożonarodzeniowe ozdoby (serio, przeceniane!), na mieście można usłyszeć Mariah, a w wielu polskich domach zaczęły się już zimowe porządki. I super, sama maniakalnie kocham święta i umiem świętować, choć ostatnie lata nauczyły mnie, że i tutaj wskazany jest umiar. Boże Narodzenie to jednak wciąż melodia przyszłości, wróćmy do święta, które już za nami.

1 listopada kojarzy mi się dla odmiany z przeszłością. To przecież wtedy patrzymy wstecz, wspominamy, oglądamy się za siebie, tęsknimy. I chyba zbyt mocno weszło nam to w krew, skoro patrząc do tyłu, zapominamy o tym, co przed nami. A przyszłość, przynajmniej ta ekologiczna, maluje się w coraz ciemniejszych barwach.

Zacznijmy od liczb:

Jak podaje ekoedukatorka, Paulina Górska, rocznie w Polsce produkujemy jakieś 300 milionów zniczy. W Dzień Wszystkich Świętych na grobach naszych bliskich pojawiają się dodatkowo sztuczne kwiaty, plastikowe wstążki i wiązanki, a z danych z poprzednich lat wynika, że na jeden grób przypada od trzech do dziewięciu kilogramów odpadów. Jeśli te liczby nie robią na was wrażenia, to nie zrobi już nic. Tony pocmentarnych śmieci w większości nie dostają przecież drugiego życia. Przy dobrych wiatrach część zniczy trafi do Zniczodzielni, a niezniszczone plastikowe wiązanki dostaną drugą szansę za rok. W większości przypadków całe to bogactwo cmentarnych śmieci zostanie już jednak na zawsze ogromnym, nieodnawialnym ciężarem dla planety, która na nasz świąteczny entuzjazm patrzy od dawna z rosnącym przerażeniem.

Czy moglibyśmy inaczej? No jasne! Kwiaty mogłyby być naturalne, a wiązanki z suszek i mchu z powodzeniem mogłyby zastąpić te plastikowe. Na rynku nie brakuje glinianych, ceramicznych czy kamionkowych zniczy, dostępne są także znicze ekologiczne lub znicze solarne. Ale jak zawsze najlepszym rozwiązaniem jest to najprostsze, to które mówi, że mniej znaczy więcej, a less is more. Hasło tak chętnie wykorzystywane na minimalistycznych plakatach i w książkach o tym, jak żyć prościej, czyli radośniej, pozostaje pustym frazesem. Chętnie o tym czytamy, nawet przyklaskujemy, ale wciąż ciężko nam wprowadzić to less w życie.

Co możemy?

Możemy ograniczać, bo naszym zmarłym bliskim naprawdę nie zależy na dziesięciu zniczach, dwa wystarczą. Możemy używać zniczy wielokrotnie, wybierać te ekologiczne, zrobić własne lub skorzystać z tych zostawionych w Zniczodzielni. Wreszcie, możemy po prostu częściej patrzeć w przyszłość, nie wstecz. Zmarli nie potrzebują kilogramów ozdób, my potrzebujemy czystej planety. Oni mają swoje bolączki, naszą powinien być stan środowiska naturalnego. Jestem pewna, że zamiast kilogramów śmieci na własnym pomniku, woleliby pomnik niczym nieskażonej przyrody. Ale na to już dawno za późno, wszak świętujemy…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *