Na sen

Luke Perry nie żyje, a ja znów mam dziesięć lat…

Gdy byłam mała, marzyłam o tym, by być Brendą. Nic dziwnego, ta to dopiero miała życie! Opuściła zimną Minnesotę i zamieszkała w upalnym Los Angeles. Już pierwszego dnia zaprzyjaźniła się z najpiękniejszą dziewczyną w West Beverly i szybko dołączyła do najpopularniejszej szkolnej paczki. No i miała Dylana…

W rolę Dylana, szkolnego przystojniaka wcielił się Luke Perry. Mimo, że grał nastolatka, aktor miał w rzeczywistości już 24 lata. Mimo, że z miejsca stał się bożyszczem kobiet na całym świecie, szybko poukładał sobie życie prywatne. W 1993 roku poślubił Rachel Sharp i został ojcem dwójki dzieci – syna Jacka i córki Sophie. W przeciwieństwie do Luke’a, Dylan nie był grzecznym chłopcem. Na zmianę pił i lądował na spotkaniach AA, nagminnie wpadał w tarapaty, nie stronił od narkotyków i hazardu. Mimo to, udało mu się skończyć szkołę, zaczął nawet studiować literaturę, ale tragiczna śmierć żony i nagły wyjazd z Los Angeles sprawiły, że na lata zniknął nam z oczu. Powrócił w ostatnim sezonie, by związać się z Giną, a finalnie odbić Mattowi Kelly i bawić się z nią do rana na weselu Donny i Davida – tak, o „Beverly Hills 90210″ wiem wszystko…

W latach 90. na kolejny odcinek „Beverly Hills 90210” czekało się jak na święto. Pamiętam, że pierwsze sezony puszczała telewizyjna Jedynka, zawsze raz w tygodniu, chyba w sobotę. Po każdym kolejnym odcinku spotykałyśmy się z dziewczynami na podwórku i odgrywałyśmy serialowe role. Zawsze chciałam być Brendą i prawie zawsze mi się udawało. Czasem lądowałam z rolą Kelly, ale i tak było spoko – moja biedna, młodsza siostra zawsze była Donną i do dziś nie może nam tego zapomnieć. Nie wiem, czy dziś dzieciaki wciąż odgrywają na podwórkach role z ulubionych seriali, pewnie nie, ale 90. były wyjątkowe i już nie wrócą.

Wraz ze śmiercią serialowego Dylana kończy się dla mnie pewna epoka. W dniu, w którym Luke trafił do szpitala, stacja FOX wypuściła premierowy trailer reboota serialu, w którym gościnnie miał pojawiać się również Dylan. Strasznie na niego czekałam. Zobaczyć całą paczkę raz jeszcze, na ekranie, razem – to byłoby coś…

Idole z lat 90. odchodzą, a my, mimo, że dawno po trzydziestce, znów mamy dziesięć lat. Bez obciachu przyznaję więc, że wiadomość o śmierci Luke’a doprowadziła mnie do łez, że znów przejrzałam wszystkie teczki z wycinkami, z których większość naprawdę ma prawie 30 lat, że znów odpaliłam drugi sezon serialu. Kiczowaty? Być może. Dla młodzieży? Pewnie tak. Oldschoolowy? No raczej – David szpanujący przed Donną nowym walkmanem – to musi dziś bawić do łez. W każdym razie, „Beverly Hills 90210” to od zawsze i na zawsze mój ulubiony serial.

I już tęsknię za Dylanem…

 

 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *