Gwen Stefani skończyła 55 lat. Od trzech dekad jest moją „Hollaback Girl”
Kto mnie zna, ten wie, że lata 90. schowałam sobie głęboko w sercu i sięgam po nie tak często, jak tylko potrzebuję. Muzyka, moda, idole, szczęście, dzieciństwo, marzenia i kolonie nad morzem. I ona. Cała na różowo, autorka kultowego „Don’t speak”, ikona, modowe guru i babka, z którą zamieniłabym się na garderoby. Moja „Hollaback Girl” skończyła 55 lat i otwiera właśnie nowy, kwiatowy rozdział swojego życia. Zacieram rączki!
Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym po raz pierwszy usłyszałam „Don’t speak”. Jedno jest pewne – to właśnie wtedy poznałam Gwen Stefani. Kultowa ballada No Doubt przez wiele tygodni rządziła na równie kultowej (przynajmniej w Polsce) liście przebojów radia RMF FM „Hop Bęc”, a ja pasjami nagrywałam ją na komunijnym jamniku, by zarejestrować wreszcie wersję idealną. „Hasz hasz, darling”, pamiętacie?
Gwen Renee Stefani urodziła się 3 października 1969 roku w Fullerton w Kalifornii w amerykańsko – włoskiej rodzinie. Po ukończeniu szkoły średniej trafiła do college’u, ale jej naukowa kariera nie trwała zbyt długo – wokalistka zrezygnowała z edukacji, chcąc skupić się na muzyce. Gwen dołączyła do zespołu No Doubt, założonego przez jej brata Erica i początkowo występowała tylko gościnnie. Gdy Eric postanowił rzucić muzykę i zająć się pracą nad animowanym serialem „The Simpsons”, Gwen została frontmanką grupy. To był strzał w dziesiątkę – oryginalna, żywiołowa, chętnie eksperymentująca z własnym wyglądem, platynowa blondynka urodziła się, by porywać tłumy. I porwała.
W 1995 roku ukazał się krążek „Tragic Kingdom”, a pochodzące z niego utwory „Don’t Speak” i „Just a Girl” z miejsca stały się hitami. Zespół szybko ruszył w niekończącą się trasę koncertową, podczas której Gwen poznała swojego przyszłego męża, gwiazdę grupy BUSH, Gavina Rossdale’a. No Doubt nagrało jeszcze dwa krążki, lansując takie hity jak „Hey Baby”, „Hella Good” czy „It’s my life” i w 2004 roku postanowiło zawiesić działalność.
Gwen Stefani skupiła się więc na sobie i w tym samym roku wydała hitowy album „Love.Angel.Music.Baby”, z którego pochodzą single „What You Waiting For” i „Hollaback Girl”. „L.A.M.B” nie był jednak tylko albumem, ale większym projektem, na który składała się także autorska linia ubrań i dodatków zaprojektowana przez Gwen. Krążek, który obchodzi właśnie dwudzieste urodziny odniósł ogromny sukces i na trwałe zapisał się w historii popkultury. Podobnie jak cztery szalone Harajuku Girls o „zaskakujących imionach” (Love, Angel, Music, Baby) towarzyszące Gwen zawsze na scenie i podczas publicznych wystąpień.
Pod koniec 2006 roku Stefani wydała drugi solowy album „The Sweet Escape” z szalonym „Wind It Up” oraz przejmującym, jednym z moich ulubionych „4 In The Morning”. W trasę koncertową zabrała maleńkiego synka Kingstona. Dwa lata później na świecie pojawił się Zuma.
Jak się okazało, No Doubt nie powiedziało ostatniego słowa i w 2012 roku zespół wydał krążek „Push and Shove” – dobry i ciut niedoceniony. Gwen nie zrezygnowała też z kariery solowej i cztery lata później nagrała „This is What the Truth Feels Like” – bardzo osobisty album, na którym rozliczyła się z byłym mężem Gavinem, z którym rozstała się chwilę po narodzinach trzeciego syna, Apolla. Single „Make Me Like You” oraz „Misery” mówiły już o miłości wokalistki do muzyka country, Blake’a Sheltona, którego poznała na planie talent show „The Voice”. W 2021 roku Gwen i Blake stanęli na ślubnym kobiercu. Po trzech latach małżeństwa wciąż wyglądają na szaleńczo zakochanych, a Gwen idzie w ślady Krzysztofa Ibisza i ciężko uwierzyć, że skończyła właśnie 55 lat!
„Bouquet” Gwen Stefani
Wokalistka świętuje swój jubileusz z pompą – 15 listopada na rynku ukaże się jej czwarty solowy album „Bouquet”, który już dziś promują dwa doskonałe single – „Somebody else’s” i „Swallow my tears”. Nowy krążek zdecydowanie różni się od trzech poprzednich, brzmi bardziej gitarowo, a momentami wręcz country’owo. Sama Gwen mówi, że inspirowała się muzyką, której słuchała w czasach swojego dzieciństwa oraz młodości i jest z tego albumu bardzo dumna. Będzie więc softrockowo i w klimacie lat 70.
Gwen Stefani, która karierę rozpoczęła w latach 90. nie chce być tylko symbolem przeszłej dekady i idolką dzieciaków, które dziś są już mocno po czterdziestce. Gdy wiosną tego roku wystąpiła z No Doubt na słynnej Coachelli, „Don’t speak” i „Hella Good” śpiewały z nią nie tylko fanki-rówieśniczki, ale także ich córki. Wokalistka zaprosiła zresztą na scenę idolkę młodzieży, zaledwie 21-letnią Olivię Rodrigo, z którą wykonała jeden z utworów No Doub, „Bathwater”. Aż trudno uwierzyć, że mogłaby być jej matką.
Drugą młodość przeżywa zresztą nie tylko Gwen, ale też jeden z największych hitów No Doubt – „Just a girl”. Aktualny w latach 90., z powodzeniem mógłby zostać dziewczyńskim, feministycznym hymnem 2024. Śpiewałyśmy go w dzieciństwie, nie do końca wiedząc, co wykrzykuje ta szalona, platynowa blondyna i śpiewamy dziś, rozumiejąc jej słowa lepiej niż kiedykolwiek wcześniej:
„Bo jestem tylko dziewczyną, małą, starą mną
Nie spuszczaj mnie ze swojego wzroku
Jestem tylko dziewczyną, tak piękną i malutką,
Więc nie pozwól mi mieć żadnych praw
Och, mam już tego dość!”
Hit No Doubt jest od kilku miesięcy najpopularniejszą ścieżką dźwiękową tiktokowego trendu „Just a girl”. W sieci coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że współczesne nastolatki nie zrozumiały przekazu Gwen – gdy ta sarkastycznie przepraszała za swoją płeć i miłość do różu, dawała facetom jasny sygnał, że jest silniejsza i mądrzejsza niż myślą. Dziś młode dziewczyny wykorzystują ten utwór m.in. jako podkład do filmików, na których widać, jak śpią do południa w różowej pościeli czy wjeżdżają autem w ścianę garażu, a potem proszą o pomoc ojca, męża lub kumpla. Chyba nie o to chodziło autorce…
Głośno jest także o pierwszym singlu promującym nowe wydawnictwo, czyli wspomnianym „Somebody else’s”. W mocnym tekście Gwen nazywa swojego byłego męża „problemem kogoś innego”, przyznając, że dziś rozkwita i tylko czasem zastanawia się, co robiła z takim mężczyzną jak on.
„Teraz, gdy jesteś dla mnie martwy, czuję się żywa. I nie jesteś mój”.
I tak oto twórczość Gwen zatoczyła koło. Gdy w połowie lat 90. pisała przejmujące „Don’t speak”, lecząc rany po rozstaniu ze swoją pierwszą miłością, muzykiem No Doubt, Tony’m Kanalem, cierpiałyśmy wraz z nią, choć nucąc „nie mów nic, bo to boli” niewiele o bólu wiedziałyśmy. Dziś, trzy dekady później słyszymy, że wspomnienie nieudanego małżeństwa już nawet „nie łamie jej serca” – Gwen dojrzała, a my razem z nią. Fakt, wciąż wygląda jak zadbana „trzydziestka” i na koncertach robi „pompki” między piosenkami, ale to już historia na inny tekst 🙂