Domy pod Babią w Zawoi
Na drogę

Luksus w naturze: Domy Pod Babią w Zawoi

W ostatni weekend lutego, nie mający zresztą już wiele wspólnego z zimą, wyruszyłyśmy z Krakowa do Zawoi, gdzie oficjalnie, w kameralnym i sprawdzonym gronie, zainaugurowałyśmy działalność „Klubu Czterdziestek” i po raz kolejny, bo kto zabroni, świętowałyśmy (tym razem właściwą) czterdziestkę mojej najlepszej przyjaciółki. Nocleg tradycyjnie zabukowała nam moja siostra. Żadna z nas nie spodziewała się jednak, że tym razem naprawdę przejdzie samą siebie. Domy Pod Babią w Zawoi – to dopiero Luksus w naturze!

Rok temu, również w lutym, obiecałyśmy sobie, że cykliczne wyjazdy w naturę (z odrobiną wspomnianego luksusu) staną się naszą coroczną tradycją. Okazja w tym roku była zresztą wyjątkowa – Ariel pożegnała trójkę z przodu, a my mogłyśmy z czystym sumieniem powołać do życia, wzorowany na „Klubie Pięćdziesiątek”, w którym działa moja mama, „Klub Czterdziestek”. Dlaczego Zawoja? Moja siostra, od teraz oficjalna organizatorka klubowych wyjazdów, znalazła tam prawdziwą perełkę – nowoczesne domy w górkach, w sąsiedztwie lasu i, jak się okazało, budzących się właśnie do życia niedźwiadków. My nie miałyśmy okazji, ale właściciele domu przekonywali, że obecność misiów na tarasie nie robi tu już na nich większego wrażenia.

Domy pod Babią leżą na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego – w parku jeszcze nie spałyśmy, a hołduję zasadzie, że każdego roku warto robić coś po raz pierwszy w życiu. Domki te w niczym nie przypominają zresztą domów – to wille, przeznaczone nawet dla dziewięciu osób, więc finalnie każda z nas miała swoją wielką sypialnię z równie wielkim łóżkiem i pięknymi, drewnianymi meblami. Do dyspozycji miałyśmy także dwie łazienki, choć jedną nazwałabym nawet salonem kąpielowym, pokój relaksu i dużą kuchnię z jadalnią, sąsiadującą z jeszcze większym salonem. Na zewnątrz czekała już na nas nowoczesna, czteroosobowa bania, a nad ranem… piękny widok na las i górki. Wychowane na krakowskiej mgle i smogu, z zachwytem obserwowałyśmy przejrzyste niebo, ciesząc się pierwszymi promieniami wiosny. Serio, to była już wiosna!

Na uwagę zasługuje też wyposażenie domku – chyba pierwszy raz w życiu nocowałam w miejscu, do którego z powodzeniem mogłabym przyjechać tylko z jedną zmianą ubrań i prowiantem. Dość wspomnieć o sprzęcie do karaoke, expressie do kawy, kosmetykach w łazience, kompletach ręczników, milutkich szlafroczkach, książkach, planszówkach i całej rzeszy drobiazgów i „przydasiów”, które sprawiają, że od progu czujesz się w nowym miejscu „jak w domu”.

Do Zawoi dotarłyśmy w piątek wieczorem, więc tego dnia miałyśmy już w planach tylko powitalny toast, inaugurację wspomnianego Klubu, krótki seans z hitami Spice Girls i ploteczki. Wieczór skończył się w środku nocy, a poranek choć piękny, jak zwykle przywitał nas zbyt wcześnie.

Sobota z założenia miała być dniem pełnym aktywności i ruchu na świeżym powietrzu. Nie spodziewałam się jednak, ze krótki spacer dotleniający skończy się wyprawą do Schroniska Markowe Szczawiny, która to w normalnych warunkach nie zrobiłaby na mnie większego wrażenia, ale „na spacer” wybrałam się w różowym, sztucznym sweterku, nieoddychającej kurtce i butach z poślizgiem. Już w połowie drogi siostra nazwała tę trasę moją własną Drogą Krzyżową i trochę tak ją zapamiętam. Chętnie wrócę jednak na nią latem, bo o tej porze roku musi być tam pięknie…

Pyszny, wegański barszczyk z ziemniaczkami, kawa i herbata w schronisku wynagrodziły nam jednak trudy wycieczki, więc finalnie dotlenione i zadowolone wróciłyśmy do domu, gdzie Izabela zajęła się rozpalaniem bani, a jubilatka układaniem puzzli z ikonami lat 90. Coś jeszcze na temat weekendu idealnego?

Z Domami pod Babią pożegnałyśmy się w niedzielę przedpołudniem, już planując kolejny pobyt w tym miejscu. Niezależnie od pogody i pory roku spełni ono wymagania każdego gościa. Fani ruchu na świeżym powietrzu i spacerów w górach, docenią bliskość szlaków, wielbiciele natury nacieszą oczy zielenią, a spragnieni świętego spokoju i relaksu w bani, odpoczną za wszystkie czasy. Domy pod Babią to na ten moment mój zdecydowany faworyt w kategorii Luksus w naturze. Na bank wrócę!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *