Światowy Dzień Zwierząt 2022: I nic się nie zmieniło…
Tonące we własnych odchodach krowy w mazurskim gospodarstwie. Szkielet szkapy z ogromnym, jątrzącym się guzem. Tony martwych ryb w Odrze, godzinami próbujące złapać oddech. Dziś jest jeszcze o nich głośno, za chwilę nikt nie będzie pamiętać. Pamiętać o zwierzętach, których jedyną winą jest to, że nie urodziły się Chihuahuą, nie noszą różowych kubraczków.
Zwłoki i szczątki zwierząt, ledwie żywe szkielety w tragicznym stanie – tak wyglądało liczące około 90 sztuk stado bydła, które odwiedzili pracownicy OTOZ Animals w warmińsko-mazurskim po anonimowym telefonie. Wychudzone zwierzęta topiły się we własnych odchodach, a tym, które próbowały ratować życie, drogę blokowały piętrzące się trupy towarzyszy. Część zwierząt udało się ocalić, ale lekarze weterynarii ostrożnie przyznają, że rekonwalescencja może być długa i ciężka. Większość jej nie przeżyje. Ale przecież to tylko krowy.
Właścicieli zatrzymano – grozi im pięć lat.
Do Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt trafiła szkapa z brzydkim, ogromnym, jątrzącym się guzem. Matka, z której brzucha wypływała krew i odchody z pękniętych jelit. Właściciel większą uwagę poświęcał jednak hodowanemu na mięso źrebakowi, niż jego cierpiącej matce.
Wezwani na miejsce policjanci spisali notatkę, zostawili konia i odjechali. Przybyły na miejsce DIOZ odebrał szkapę właścicielowi – lekarze długo walczyli o jej życie, niestety bezskutecznie.
DIOZ złożył już do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa zarówno przez właściciela jak i policjantów, którzy mieli obowiązek odebrać konia oprawcy, ale przecież to tylko koń.
Historię ryb z zanieczyszczonej Odry znamy wszyscy – w sieci roiło się od artykułów o „śniętych, zdechłych” rybach unoszących się na wodzie lub leżących na brzegu. Zanieczyszczenia, złote algi, toksyny, skażenie chemiczne – wciąż nie podano ostatecznych wyników badań i nie ustalono, co doprowadziło do jednej z największych katastrof ekologicznych w naszym kraju. Zresztą, to tylko ryby…
Jedno jest pewne – człowiek. Ten sam, który wciąż nie rozumie, że zwierzęta nie zdychają, a umierają, a ryby z Odry nie były śnięte lecz martwe. Bo to ważne, jak o nich myślimy, mówimy i piszemy. Im śmielej im umniejszamy, choćby słowem, tym większą cegiełkę przykładamy do tego, jak są traktowane i pośrednio fundujemy im cierpienie, na które nie zasługują.
Chciałabym wiedzieć, skąd przekonanie, że nie są takie jak my. Bo mówią innym językiem? Na świecie są ich przecież setki. Bo ich nie rozumiemy? Spróbuj porozmawiać z kimś, kto mówi w języku, którego nie znasz. Bo to tylko zwierzęta? A czy to nie człowiek zepchnął je na niższy stopień w hierarchii, by poczuć się trochę lepiej i mieć nad nimi kontrolę?
W Światowy Dzień Zwierząt 2022 mam poczucie, że nic się nie zmieniło. Gdy jedni stają na rzęsach, by uratować choć jedno życie, inni śmiało nim szachują, czerpiąc zyski z hodowli przemysłowej, futrzarskich ferm, cyrków czy parków rozrywki. Bo przecież to tylko zwierzęta – żyją po to, by cieszyć oko, bawić lub skończyć na talerzu.
Chciałabym wierzyć, że lżej jest przynajmniej tym, które kochamy najmocniej, ale pozbawione ogonów lub oczu koty, wychudzone, zapchlone psy z łańcucha, nasi udręczeni, najlepsi przyjaciele są żywym dowodem na to, że nie mamy współczucia już nawet dla nich. Że to tylko zwierzęta…
Byłam kiedyś po drugiej stronie. Niby kochałam, ale jadłam. Nie krzywdziłam, ale nie robiłam dla nich tyle, ile mogłam. Dziś gram w drużynie wszystkich małych braci, bo to jedyna słuszna i wreszcie czuję się „na miejscu”. To aż zwierzęta – przyjaciele, towarzysze i kompani. Są tutaj na tych samych prawach, w niczym nie jesteśmy lepsi.
Świętujesz dziś z nami? Wesprzyj jedną z moich ulubionych organizacji prozwierzęcych i pamiętaj o nich nie tylko od święta.